Wiatr znad wody nadymał moją tkaną srebrnymi nićmi tunikę, więc zamknąłem oczy i rozłożyłem szeroko ręce, wyobrażając sobie, że jestem ptakiem łapiącym oddech Manwëgo pod skrzydła. Poprzez szum morza dobiegały mnie słowa pieśni:
– Łabędzie łodzie płyną w świetle odległych liści Laurelinu,
Eldarów żagle w dali mgielnej na falach błyszczą seledynu.
Ilmenu perły - rozpalone Silpionu krople - rozświetlają
rozległe plaże wygładzone palcami Ulma, lśniące blado.
Błękitnych płócien dłonią smukłą dotknąłem, w liny zaplątaną,
klejnoty z pluskiem wpadły w lustro, w ukwiałów liście, żółwi stado.
Wingildi wyszły rozbłyskując z pałaców, więc im skłońmy głowy
Błogosław nam, o Wielki Ulmo, zielonym płaszczem otulony...
Była to pieśń Telerich z Zatoki Eldamaru, o okrętach zbudowanych przez srebrnowłosych szkutników. Słowa ledwo przebijały się przez szum morza i plusk fal rozbijających się o skały, a jednak słyszałem je wyraźnie, jakby woda wygrywała specjalnie dla tych słów ułożoną muzykę...

Pięknie śpiewał Rainil. Faktycznie, w słowach słychać szum fal uderzających o piach i cofających się z sykiem... piękne...
OdpowiedzUsuńA na szlaku goździki kropkowane, drżące delikatnie, rozpierzchłe... :)))
Goździki :-) i inne drobne piękne kwiaty polne, i trawy przeróżne, listki na krzewach... tęskni mi się strasznie za taką kwietną łąką...
OdpowiedzUsuń