Deep inside the silence staring out upon the sea
The waves are washing over half forgotten memory...

"Liść, dzieło Niggle'a" - o tworzeniu z miłością i nieśmiertelności dzieła

Opowiadanie J.R.R. Tolkiena "Liść, dzieło Niggle'a" czytałam wiele razy. Za każdym razem niepokoiła mnie jakaś myśl, lub może inaczej, może coś starało się zwrócić moją uwagę, jakieś wzruszenie. Choć często ten krótki tekst jest pomijany w dyskusjach o twórczości pisarza, jako niezwiązany z legendarium1, dla mnie wiąże się on z całym pisarstwem Tolkiena, z całym wtór-stwarzaniem. Mówi też o czymś więcej - o osobistym przeżywaniu dzieła - zarówno swojego, jak i stworzonego przez kogoś innego. A jako że "Liść, dzieło Niggle'a" uważam za utwór mówiący o osobistym przeżyciu twórcy, nie potrafię napisać o nim inaczej, jak dzieląc się własnymi, prywatnymi przemyśleniami.

Tolkien malujący Drzewo

Tak! Snujemy "spełniające pragnienia sny". Aby oszukać
nasze trwożliwe serca i okropny fakt przegranej!
Skąd przyszło pragnienie i skąd siła, by śnić...2

Niggle to dla mnie Tolkien, to pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy podczas lektury. Widzę pisarza, za jego młodych lat, schylonego nad wyrysowanym pieczołowicie liściem, kołysanym wiatrem. To już początek historii. Jest liść-słowo i jest wiatr - siła działająca w czasie, nadająca bieg rozpoczynającej się opowieści. Widzę Tolkiena zastanawiającego się nad tym, jakie jest Drzewo, z którego Liść ten został zerwany, skąd powiał wiatr, który go zerwał, czy jest zapowiedzią burzy, gdzie to drzewo wyrosło? Pytania jak liście pojawiają się jedno za drugim, pisarz maluje gałęzie, nowe liście opowieści, aż "liść zmienił się w drzewo, drzewo rosło, rozpościerając niezliczone gałęzie i wypuszczając fantastyczne korzenie"3. W każdej kolejnej gałęzi szumi wiatr - chciałoby się nazwać go Natchnieniem - i pyta: kto to Drzewo zamieszka? kto przechadzał się będzie w jego cieniu? jakim będzie mówił językiem?... Więc pojawiły się "dziwne ptaki, wiły gniazda wśród gałęzi - i nimi też trzeba było się zająć. Później, wokół drzewa i poza nim, widoczny przez szczeliny wśród listowia i gałęzi, rozpostarł się kraj, widać było cień maszerującego lasu i błysk przykrytych śniegiem górskich szczytów". Tolkien wtór-stwarzał świat.

Lecz wyrysowywanie drobiazgowo Wizji na "płótnie" kolejnych papierowych kartek zabiera dużo czasu. Każda gałązka wypuszcza kilka gałązek, a te znów następne. Gdy pisarz znajdzie odpowiedź na jedno pytanie, już czeka kolejnych pięć; po uporaniu się z tymi pięcioma okazuje się, że niedokończonych gałęzi - nieskończonych wątków opowieści - są dziesiątki. Drzewo opowieści rozrasta się, a twórca jest jeden. Jeden, obdarzony jednym ludzkim życiem. Oto, co uczynił: "stracił zainteresowanie innymi obrazami lub przystawiał je i przybijał do krawędzi wielkiego płótna. Szybko stało się ono tak ogromne, że musiał używać drabiny [...]. Gdy ktoś przychodził do niego z prośbą, wydawał się całkiem uprzejmy, choć czasem bawił się leżącymi na stole ołówkami"4.

I tu właśnie Niggle-Tolkien obawia się, że dzieło nie zostanie skończone. Wciąż domaga się ono uwagi, wciąż tyle spraw wymaga wyjaśnienia, czas Opowieści rozsunął się w daleką przeszłość, sięgając prapoczątków i praprzyczyny wszystkiego, a biegnie też nieustannie w przyszłość Opowieści. Obszar, który początkowo tylko przeświecał przez gałęzie Drzewa, teraz rozwinął się, niczym gigantyczna mapa zwinięta w rulon, i ukazał zdumionym oczom nieznane krainy sięgające Morza, poprzecinane łańcuchami górskimi i rzekami, a i Morze nie jest ostateczną granicą... I każda z tych krain w każdym możliwym czasie domaga się swojego fragmentu narracji... Ale czas nie płynie jedynie dla Opowieści. On płynie nieubłaganie również dla pisarza. Wizja domaga się realizacji.

To, co mnie najbardziej porusza, to świadomość Niggle'a-Tolkiena, że wtór-stwórca z racji swego nie-boskiego bytu jest ograniczony: mniejsza moc stwarzania dana człowiekowi to tylko jeden element, który zaważa na dziele. Drugim ważnym ograniczeniem jest krótkie życie - a pamiętać trzeba, że człowiek, jako byt wcielony, niestety nie może zapomnieć całkiem o prozie tego życia, o zwykłych codziennych czynnościach, na które to życie się składa. Tak więc życie twórcy jest ciągłym kompromisem pomiędzy dziełem twórczym a koniecznościami ludzkiego życia. Niggle-Tolkien wie, że "dokończenie obrazu będzie wymagało skupienia i pracy, ciężkiej, nieprzerwanej pracy. Zakasał rękawy i zaczął się skupiać. Przez wiele dni próbował nie martwić się niczym. Jednak przeszkód zrodziło się niespodziewanie wiele"5. Problem Niggle'a-Tolkiena polega na tym, że skoro człowiek potrafi zobaczyć w swojej wyobraźni wizję wtórnego świata - pragnie również jej urzeczywistnienia. Jednak Tolkien w eseju "O baśniach" pisze: "Pragnienie żywej, twórczej sztuki nigdy naprawdę nie spełni się do końca w naszym świecie, a więc pozostanie nieśmiertelne"6. Czyli nie sposób urzeczywistnić Wizji - okazuje się, że Eru tchnął "w serce człowiecze tęsknotę przekraczającą granice świata i nie dającą się zaspokoić tym, co na nim można znaleźć"7. A więc Tolkien wie, a Niggle przeczuwa, że skala zamierzenia przekracza ich możliwości: mamy szkic legendarium rozciągający się od mitu kosmogonicznego po czasy wczesnego średniowiecza naszej ludzkiej ery; od Najdalszego Zachodu po wschodnie tereny Śródziemia, gdzie przebudzili się elfowie. Niggle patrzy na ogrom już istniejącego dzieła i pojmuje, że "Obraz powinien już przestać rosnąć, a praca nad nim zacząć zbliżać się do końca"8. Niggle boi się, że nie zdąży dokończyć swojego dzieła - i nie jest to tylko sama obawa przed odejściem przed czasem - Niggle boi się zostawić swoje niedokończone dzieło na pastwę losu; "[...] wiedział dokładnie, jak pokazać lśniące gałęzie otaczające daleki widok gór. Jednak głęboko w sercu czuł coś podobnego do strachu; strachu, że nie będzie miał już okazji nigdy tego spróbować". Niggle ma podstawy, by obawiać się tego, że jego praca może zostać po jego odejściu wykorzystana według zasady "ekonomicznej użyteczności". Obawy te się potwierdzają. Gdy po Niggle'a zajętego malowaniem przychodzi wysłannik z Zaświatów, malarz musi porzucić wszystko w jednej chwili: obraz zostaje osierocony, niedokończony, a Szofer (choć rzec by się chciało: Anioł Śmierci) na rozpaczliwy protest Niggle'a, że jeszcze nie skończył, odpowiada: "No więc z nim skończono, przynajmniej o tyle, o ile was to dotyczy"9. Odchodzący Niggle zostaje pożegnany słowami Inspektora Budowlanego: "W końcu będziemy mogli zrobić teraz jakiś użytek z tego płótna"10.

Malowane Drzewo jest dla Niggle'a całym jego światem, sensem życia, jego miejscem, które dla siebie stworzył, jego pasją i miłością. Z jednej strony malarz prawie całkowicie izoluje się od świata (choć do całkowitej izolacji nie dochodzi i dojść nie może: właśnie dlatego, że wciąż coś Niggle'owi "przeszkadza"), z drugiej - smuci go fakt, że nie ma przyjaciela, z którym mógłby się podzielić radością z tworzenia dzieła swego życia. "Tak bardzo pragnął zobaczyć samego siebie wchodzącego do pracowni, poczuć klepnięcie po ramieniu, usłyszeć słowa (wypowiedziane z oczywistą szczerością!): "Absolutnie wspaniałe! Wyraźnie widzę, o co ci chodzi. Tylko tak dalej - i nie martw się niczym"11. Jest samotny: samotny jako artysta, samotny w swojej wizji, samotny w jej realizacji, samotny jako człowiek. Dramatyzm tej sytuacji zwiększa informacja, wplatana co jakiś czas w fabułę opowiadania, że Niggle'a czeka podróż. Jej termin się zbliża, malarz wie, że "będzie musiał wyruszyć wkrótce [...]. Powinien już kończyć obraz, a przecież były fragmenty, gdzie do tej pory zaledwie naszkicował część tego, o co mu chodziło"12. Podczas czytania uświadamiamy sobie, że podróż Niggle'a to nic innego, jak śmierć - nadchodzi nieubłaganie, nie pozostawiając malarzowi nawet chwili czasu na spakowanie się, na zabezpieczenie swojego dzieła - Niggle odchodzi, a jego Drzewo zostaje w naszym świecie - tak, jak zostało w naszym świecie Drzewo Opowieści Tolkiena, choć on sam już opuścił kręgi tego świata.

Drzewo życia

Bądź pewien: będą działać, nie będą umarli,
a poeci stale płomienie mieć będą w swych głowach
i w dłoniach - harfy; by palce na nie mogły paść - bezbłędnie;
tu każdy będzie na zawsze wybierał z Wszystkiego.13

Niggle jako Tolkien, który za swojego życia próbował zrealizować wielką wizję wtórnego świata, lecz z powodu swych zwykłych ludzkich ograniczeń jej nie ukończył, to jedno z moich skojarzeń podczas lektury opowiadania "Liść, dzieło Niggle'a". Drugie jest bardziej uniwersalne: takim wtór-stwórcą może wszak być każdy twórca, który jest w stanie zobaczyć w głowie Wizję. I tym samym, o ile Wizja jest wielka, czeka go los taki sam, jak Niggle'a czy Tolkiena - los twórcy, który pragnie zrealizować dzieło przekraczające jego ludzkie możliwości, i - jak napisałam wcześniej - nie musi to być brak umiejętności, ale brak sił i czasu. Dlatego w uniwersalnym wymiarze Niggle jest tutaj dla mnie przykładem twórcy, a jego Drzewo symbolizuje dzieło.

Drzewo Niggle'a, jak się okazało, choć w świecie materialnym zostało zniszczone, a "kiedy odszedł, z jego płócien zrobiono "lepszy użytek"14, przetrwało, lecz nie tak, jak się tego spodziewał twórca. Przetrwało w umyśle Niggle'a, w pamięci tych, którzy je widzieli, i zmaterializowało się w Zaświatach (o ile można w tym wypadku użyć słowa "zmaterializowało"). W tekście Tolkiena Niggle po długim przebywaniu w zaświatowym Przytułku w końcu zostaje wysłany do miejsca, które na stacji kolejowej, gdzie wysiada, oznaczone jest po prostu tabliczką z napisem "Niggle". Miejsce to wydaje mu się znajome, trawa - zielona i gęsta - przypomina mu jakby śniony dawno sen, aż nagle malarz spostrzega duży cień, spogląda w górę i z wrażenia spada z roweru: przed nim wznosi się jego - żywe - Drzewo. Niggle widzi je jako skończone - czyli takie, "które żyje, którego liście się rozwijają, a gałęzie rosną i kołyszą się na wietrze, który Niggle tak często czuł, którego tak często się domyślał, który tak często i bezskutecznie próbował malować"15.

Niggle w swoim ziemskim życiu nie znalazł zrozumienia dla swojej twórczości, sam w głębi duszy zachwycał się swoim dziełem i pragnął, by znalazł się ktoś, kto by podzielał jego zachwyt. W wyobraźni żył w świecie swojego obrazu, kochał go, bał się go zostawić choć na chwilę, mając świadomość, że dla mieszkańców wioski obraz jest jedynie zbitymi kawałkami drewna i płótnem, które w sam raz nadawałyby się do załatania dziur w dachu po burzy. Porusza mnie bezradność Niggle'a-twórcy w jego ziemskim życiu: jedynym jego argumentem i obroną wobec otaczającego świata, który za sensowny uważał jedynie "pożytek praktyczny czy ekonomiczny"16, było słowo "ładne". Jedynie tym tłumaczy malarz powód, dla którego maluje: "sądzi, iż to ładne"17. A więc na zarzuty mieszkańców, że zajmuje się czymś niepożytecznym, nie ma innego argumentu, jak tylko ten, który płynie z serca. Niggle nie przystaje do praw panujących w społeczności, w jakiej żyje. Nie dlatego, że nie chce. Niggle nie jest buntownikiem. Wręcz przeciwnie, on bardzo się stara żyć społecznie, pomagać sąsiadowi, w miarę dostosowywać się do panujących zasad, ale przychodzi mu to z dużym trudem. Życie społeczne wiąże się dla niego z próbami wypracowania kompromisu między interesami społeczności a miłością jego życia - obrazem. Nie są to udane próby: ani społeczność nie jest z niego zadowolona, ani on sam z siebie. W efekcie Niggle cierpi. Miota się między różnymi powinnościami a swoją pasją, odczuwając coraz bardziej presję czasu. Zaniedbuje także obraz, ponieważ wyrzuty sumienia (na przykład wobec Parisha) zmuszają go do odrywania się od malowania.

Ważne jest dla mnie zaznaczenie, że Niggle jest pokazany przez Tolkiena jako zwykły, nawet przeciętny człowiek: nie całkiem dobry, nie całkiem zły (nawet w Zaświatach Głosy mają problem z oceną jego uczynków i motywów działania - prawdopodobnie dlatego też trafia on najpierw do Przytułku). Jest twórcą obdarzonym Wizją, lecz poza tym zdaje się niczym nie wyróżniać. "Nie chciał być nikim wielkim, nie był nigdy specjalnie silny18", mówi o nim Głos po jego śmierci. Ma swoje wady i słabości, lecz nie alienuje się celowo, nie stara się być oryginalny - wręcz przeciwnie, wiele jego wysiłków skierowanych jest na to, by zgodnie, spokojnie i bezproblemowo żyć z ludźmi. Z punktu widzenia czytelnika talent Niggle'a wydaje się z początku jakby jego przekleństwem: jest ciężarem, którego Niggle pozbyć się nie może, i zadaniem, które staje się priorytetem. Można odnieść wrażenie, że malowanie przez Niggle'a Drzewa nie było wcale jego wyborem, a obowiązkiem wynikłym bezpośrednio z Wizji, która objawiła mu się jako twórcy. Więcej nawet: zadanie, które Niggle czuł się zobowiązany wykonać - czyli ukończenie obrazu - nie wydaje się nawet dla niego stworzone. ""Chciałbym mieć nieco silniejszą wolę" - mówił czasem sam do siebie, mając na myśli to, że chciałby, aby kłopoty innych ludzi nie sprawiały mu przykrości"19, lecz "nie potrafił przestać być życzliwym"20. Społeczeństwo wciąż się o niego upominało: odwiedzali go goście, zasiadał w miasteczku w sądzie jako ławnik, ktoś interesował się wyglądem jego ogrodu, Parish prosił go o pomoc w sprowadzeniu lekarza dla żony i murarzy do naprawienia dachu po burzy. Mało kto jednak wiedział o tym, że Niggle w swojej szopie maluje obraz.

I to jest to, co odbieram z jednej strony najbardziej osobiście, a z drugiej uniwersalnie - Niggle jest dla mnie przykładem twórcy, który związany emocjonalnie z dziełem swoich rąk nie może bez niego istnieć. Zawarł w nim swoje serce - jest to motyw pojawiający się w legendarium. Fëanor, gdy Valarowie poprosili go o Silmarile, odpowiedział: "Są dzieła, których mniej możni tak samo jak najmożniejsi mogą dokonać tylko jeden jedyny raz! I w takie dzieło twórca wkłada swoje serce na zawsze"21. Twórca zmuszony jest wybierać między miłością do swojego dzieła a działalnością na korzyść innych osób. Niggle-twórca szarpie się pomiędzy sprzecznymi obowiązkami (ponieważ kończenie Drzewa jest dla niego priorytetem, choć sam sobie z tego powodu robi wyrzuty), żyje w określonym miejscu ciałem, lecz dusza jego błądzi innymi ścieżkami - rozpościerającymi się w tle za gałęziami Drzewa. A ścieżki te go wołają, on do nich tak bardzo tęskni, że właściwie żyje w świecie swojej wyobraźni. I próbuje namalować ten świat, stworzyć obok siebie chociaż jego namiastkę - obraz, chociaż cień Wizji22. Z miłością maluje każdy liść, gałąź, każde źdźbło trawy, góry w oddali. Ale dla mnie najważniejsze w tym opowiadaniu jest to, że gdy malarz umiera, zostaje w końcu zrozumiany, choć nie od razu (niestety). W Zaświatach też próbują go "leczyć", lecz okazuje się, że nie da się go zmienić. Niggle jest, jaki jest, i szczęśliwy może być tylko w swoim świecie, nigdzie indziej. Istoty z Zaświatów, zwane w opowiadaniu Głosami, w końcu to zrozumiały.

Gdy Niggle trafia do swojego świata, zwanego między innymi Krainą Niggle'a, dotyka prawdziwych źdźbeł trawy, widzi znajome liście, a także te, których nigdy nie namalował, a jedynie sobie je wyobraził. Znajduje źródło, którego także nie było na obrazie, lecz Niggle myślał o nim kiedyś, wiedział, że ono jest. Okazało się, że wcześniejsze, ziemskie obawy malarza były bezpodstawne, ponieważ dzieło nie zginęło, nie zostało zniszczone wraz ze śmiercią twórcy, a urealniło się siłą jego miłości i wyobraźni w Zaświatach, czyli - przeszło do Zaświatów wraz z twórcą, tak by on mógł nadal nad nim pracować. Niggle zobaczył swój świat "zmaterializowany" nie tyle z obrazu, lecz z jego Wizji; podziwiał swoje Drzewo, chociaż liście "wyglądały raczej tak, jak je sobie wymarzył, niż jak je wykonał. Były też i inne: te, o których jedynie myślał, i te, o których mógłby pomyśleć, gdyby tylko miał nieco więcej czasu"23. Jednak "w Lesie wiele było niedokończonych miejsc, które ciągle wymagały pracy i namysłu. Nic już nie wymagało zmian, nic z tego, co istniało, nie było złe, lecz przecież trzeba było kontynuować pracę aż do końca"24. A więc twórca nie musi obawiać się utraty dzieła ani rozstania z nim: ono żyje w jego duszy i może on - dopiero poza granicami tego świata - znaleźć narzędzia, pomoc i siły pozwalające mu zrealizować Wizję i zaspokoić swoją tęsknotę.

Mieszkańcy Drzewa Opowieści

 Wszystkie kryjówki wypełniliśmy elfami
i goblinami; ośmieliliśmy się też tworzyć
bogów i budować ich domy z światła i ciemności
oraz siać nasiona smoków - było to naszym prawem
(używanym i nadużywanym). Prawo nie wygasło25.

Jak już pisałam, Niggle nie miał przyjaciela. Znajdujemy co prawda w tekście wzmiankę o jakimś niewymienionym z imienia "przyjacielu z daleka", który zachorował26, lecz więcej już się o nim nie dowiadujemy. Odwiedzają również Niggle'a jacyś goście, wydaje się jednak, że malarz nie poświęca im większej uwagi - oni zdają się należeć do innego świata niż Niggle - a nawet "przeklinał ich w głębi serca, lecz nie mógł zaprzeczyć, że zostali zaproszeni przez niego dawno temu, w zimie, kiedy odwiedzanie sklepów i nawiązywanie znajomości przy herbacie jeszcze nie było "przeszkodą""27. Jedynym człowiekiem, o jakim słyszymy, że ma jakiś kontakt z malarzem, jest "jego jedyny prawdziwy sąsiad" Parish, którego Niggle zresztą "niezbyt lubił". Aby pomóc właśnie temu sąsiadowi, Niggle wyruszył w deszczowy, zimny i wietrzny dzień do miasteczka. Pomógł Parishowi niechętnie, lecz z własnej woli. Przerwał pracę nad obrazem, pojechał po pomoc (klnąc w myślach), zaziębił się - i to być może skróciło jeszcze czas, który mu pozostał. "Niggle leżał w łóżku, z wysoką gorączką, a w jego głowie i na suficie pojawiały się wspaniałe wzory liści i powikłanych gałęzi"28. Gdy chory i osłabiony postanawia kontynuować pracę nad obrazem, pojawia się Inspektor Budowlany, a zaraz za nim Szofer, i Niggle odchodzi z tego świata.

Drugie spotkanie sąsiadów ma miejsce w Zaświatach, i - co dziwne - Parish pojawia się właśnie w Krainie Niggle'a. Zaskakujące jest to o tyle, że za życia Parish nie interesował się obrazami i nie wypowiadał na ich temat, a nawet - jeśli przyszło mu odwiedzić malarza - nie patrzył na płótno. Także, o czym przypomina Głos w Zaświatach, nie pomagał Niggle'owi i rzadko okazywał mu wdzięczność. Tym, co przesądza o wysłaniu Parisha do Krainy Niggle'a, są słowa malarza skierowane do Głosu: "Chciałbym zobaczyć go znowu"29. A także to, że Niggle, wędrując po swoim urealnionym dziele, uświadamia sobie, że aby dokończyć żywy obraz, potrzebuje Parisha, dlatego że ten zna się na pielęgnacji roślin i mógłby mu służyć radą. W ten sposób Parish stał się mieszkańcem obrazu Niggle'a. Razem pracowali, zajmowali się ogrodem, rozmawiali (czasem też się kłócili), Niggle uczył się budownictwa i ogrodnictwa, a Parish zachwycał się pięknem Drzewa, na którego gałęziach ptaki budowały gniazda i wychowywały młode, aż w końcu wszystko zostało dokończone, "kwiaty Wielkiego Drzewa lśniły jak płomienie, a ptaki fruwały ponad nim, śpiewając"30.

To właśnie dzięki pomocy Parisha Niggle zdołał urzeczywistnić swoją Wizję, która częściowo stała się także Ogrodem Parisha. Wydaje się więc, że nie tylko, jak w zacytowanych już na początku mojego tekstu słowach Tolkiena "Pragnienie żywej, twórczej sztuki nigdy naprawdę nie spełni się do końca w naszym świecie", ale także nie spełni się, jeśli w świecie twórcy nie zamieszkają inni - odbiorcy jego dzieła, którzy swoją wrażliwością, zachwytem i własną twórczością uzupełnią Wizję. Także ukończona Wizja może mieć sens tylko wtedy, gdy istnieją odbiorcy, którym ona może służyć jako miejsce, gdzie mogą odnaleźć trochę szczęścia, piękna lub spokoju czy nawet uzdrowienia.
Gdy Niggle odchodzi z pasterzem poza widniejące na horyzoncie Góry, które, jak się wydaje, nie należą do obrazu, lecz "może tylko łączą go z czymś zupełnie innym, czymś całkowicie różnym; z innym obrazem"31, Parish zostaje, by czekać na swoją żonę, której chce pokazać wybudowany przez nich dom i zadbany ogród. I ona także zostanie mieszkanką obrazu Niggle'a - by dodać do Wizji swoją pracę: urządzić dom i uczynić go bardziej przytulnym. Obraz Niggle'a unieśmiertelnił się nie tylko w Zaświatach, ale także w duszach tych, którym dane było w tej krainie zamieszkać.

Wracając do porównania Niggle'a do Tolkiena, myślę o legendarium jako o Wizji urzeczywistnionej: dla samego jej autora - w jego Zaświatach, a dla nas - odbiorców jego obrazu - w naszych duszach. My - mocą naszej wrażliwości i wyobraźni - możemy stać się mieszkańcami Drzewa Opowieści, na miarę naszych chęci i umiejętności pielęgnować je i wzbogacać. Odwiedzając świat stworzony przez twórcę, możemy korzystać z dobrodziejstwa jego dzieła - cieszyć się pięknem wtór-stworzenia, a dodając  do niego właściwe nam elementy - bierzemy udział w dopełnianiu Wizji, pozwalamy jej rozwijać się, żyć, wyrwać się ze statyczności nieruchomego obrazu. To dzięki nam - czytelnikom, odbiorcom, miłośnikom twórczości Tolkiena lub innego pisarza - dzieło staje się żywe, tak by mogło rozwijać się na podobieństwo ptaków, które zamieszkały w Drzewie Niggle'a, wychowywały pisklęta i wzbogacały jego istotę swoim życiem. Przetwarzając w swoich umysłach i sercach czyjąś twórczość, dodajemy do niej nasze rozumienie świata innego autora, lecz zmiana ta nie niszczy i nie fałszuje obrazu; wręcz przeciwnie - naturalnie jest cechą urealnionej i usamodzielnionej Wizji - tak jak Kraina Niggle'a była w części także Ogrodem Parisha, i później z pewnością w części także ogrodami innych osób, gdy Niggle odszedł za Góry.

Czytając krótkie opowiadanie o Niggle'u, uświadomiłam sobie, że legendarium Tolkiena (tak jak i jakiś inny świat innego pisarza) można nazwać Darem. Tak Niggle mówi o żywym Drzewie - o swej sztuce i jej dziele - gdy pierwszy raz spogląda na nie w Zaświatach: "Oto dar"32. My możemy również sięgnąć po ten dar, po opowieść, i wtedy, mówiąc słowami Sama Gamgee, "my jesteśmy bohaterami dalszego ciągu tej samej historii"33. Możemy współtworzyć opowieść, stając się niejako współ-wtór-stwórcami Wizji. I chociaż Tolkien odszedł poza kręgi świata, jego obraz został, a - jak powiedział Frodo Baggins - "Sama historia nie kończy się [...] lecz osoby biorące w niej udział odchodzą, gdy kończy się ich rola"34. 


1 W liście do Miltona Waldmana z 1951 roku Tolkien sam wyraźnie zaznacza, że Liść, dzieło Niggle'a jest odrębnym od legendarium utworem: "Oczywiście wymyśliłem i nawet zapisałem mnóstwo innych rzeczy (szczególnie dla moich dzieci). Niektóre z nich wyrwały się z kręgu tego rozrastającego się, zachłannego tematu, będąc z nim, w ostatecznym rozrachunku, kompletnie niezwiązane - na przykład Liść, dzieło Niggle'a, Gospodarz Giles z Ham, jedyne dwa dziełka, które zostały wydane", J.R.R. Tolkien, Silmarillion, Amber, Warszawa 2006, s. 15.
2 J.R.R. Tolkien, "Mythopoeia" [w:] Drzewo i liść oraz Mythopoeia, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2000, s. 106.
3 J.R.R. Tolkien, "Liść, dzieło Niggle'a" [w:] Drzewo i liść oraz Mythopoeia, s. 84.
4 Tamże, s. 84.
5 Tamże, s. 85.
6 J.R.R. Tolkien, "O baśniach" [w:] Drzewo i liść oraz Mythopoeia, s. 59.
7 J.R.R. Tolkien, Silmarillion, Amber, Warszawa, s. 57.
8 J.R.R. Tolkien, "Liść, dzieło Niggle'a" [w:] Drzewo i liść oraz Mythopoeia, s. 84.
9 Tamże, s. 90.
10 Tamże, s. 90.
11 Tamże, s. 85.
12 Tamże, s. 86.
13 J.R.R. Tolkien, "Mythopoeia" [w:] Drzewo i liść oraz Mythopoeia, s. 108.
14 J.R.R. Tolkien, "Liść, dzieło Niggle'a" [w:] Drzewo i liść oraz Mythopoeia, s. 102.
15 Tamże, s. 96.
16 Patrz tamże, s. 101.
17 Tamże, s. 102.
18 Tamże, s. 93.
19 Tamże, s. 84.
20 Tamże, s. 84.
21 Silmarillion, 2006, s. 92.
22 Na słowa Parisha, który trafia do świata Niggle'a, widzi prawdziwe Drzewo i mówi, że na obrazie wyglądało ono "nieprawdziwie", pasterz odpowiada: "Wtedy był tylko cień, ale mógłbyś zobaczyć nawet cień, gdybyś tylko pomyślał "warto spróbować"". "Liść, dzieło Niggle'a" [w:] Drzewo i liść oraz Mythopoeia, s. 100.
23 Tamże, s. 96.
24 Tamże, s. 98.
25 J.R.R. Tolkien, "Mythopoeia" [w:] Drzewo i liść oraz Mythopoeia, s. 106.
26 J.R.R. Tolkien, "Liść, dzieło Niggle'a" [w:] Drzewo i liść oraz Mythopoeia, s. 85.
27 Tamże, s. 85.
28 Tamże, s. 88.
29 Tamże, s. 94.
30 Tamże, s. 101.
31 Tamże, s. 97.
32 Tamże, s. 96.
33 J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni, t. 2, tł. M. Skibniewska, Muza, Warszawa 2002, s. 398.
34 Tamże, s. 398.

Tekst ukazał się w almanachu tolkienowskim "Aiglos" 12, lato 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz