Deep inside the silence staring out upon the sea
The waves are washing over half forgotten memory...

8 lutego 2010

Rilyanárë - 5.

Morze rozbijało się o wystające tu i ówdzie skały, pomiędzy nimi bielił się piasek, wygładzany cierpliwą ręką wody. Wysoko pod niebem wiatr musiał być bardzo silny, bo chmury wyglądały jak białe nici rozciągnięte na błękitnym płótnie.

– Jak myślisz, jacy będą Następcy? – spytałem.

– Nie wiem.

– Myślę, że będą podobni kwietnym Majarom z orszaku Yavanny.

Szedł z przymkniętymi oczami, wiatr rozwiewał mu włosy.

– O twarzach jaśniejących światłem Eru – mówiłem – oczach płonących Niezniszczalnym Płomieniem, doskonałe ukoronowanie dzieła Ilúvatara... – Widziałem w wyobraźni świetliste istoty płynące ponad łąką, ledwie dotykające stopami źdźbeł traw, i uśmiechnąłem się do tej pięknej wizji.

– Proszę cię, Rilyanárë... – odezwał się Rainil cicho, rzucając mi zmęczone spojrzenie.

– Czyż nie będą piękni i mądrzy? Myślisz, że będziemy śpiewać pieśni sławiące ich urodę, wielkość i światło ich fëar? Świat stanie się lepszy, gdy obudzi się na nim wiele nowych istot Światła... Wierzę, że wszystko się odmieni, skończy się skażenie Ardy, nowe Dzieci Eru uleczą jej piekące rany...

Zamilkłem, bo nagle ogarnął mnie żal i smutek, jakby przeczucie, że moje nadzieje są płonne. Rainil tylko patrzył na mnie poważnie, z troską w oczach.

8 komentarzy:

  1. uh.
    poruszasz trudne i ciekawe tematy, ktorych inni 'fancikciarze' nie podejmuja, w dodatku z perspektywy zwyklych elfow, nie wladcow. mocne.. az mi sie tak jakos smutno zrobilo..

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wierzę, że wszystko się odmieni, skończy się skażenie Ardy, nowe Dzieci Eru uleczą jej piekące rany…"

    Jakie to bolesne w konfrontacji z rzeczywistością... I znów tyle głębi w tym jednym, krótkim dialogu...

    OdpowiedzUsuń
  3. żabie kumanie12 lutego 2010 22:50

    Zawsze byłam ciekawa jak Eldarowie zareagowali na wieść o tym, że nie będą jedynymi istotami rozumnymi na Ardzie, jedynymi Dziećmi Eru. Tym bardziej to intrygujące, że wieści o tym dotarły nie za pośrednictwem Valarów, ale Melkora. Jak się czuli, słysząc, że Możni uwięzili ich w Amanie, bo chcieli oddać świat Następcom? To rodzi z kolei ciekawe pytanie: czy Noldorowie, którzy przyszli do Amanu i ci, co się tam urodzili, nie czuli gdzieś, w głębi serc, że to nie jest ich kraj? I że Melkor tylko „otworzył furteczkę” i wykrzywił to, co było naturalne, a czego nie zdołałby wypaczyć, gdyby nie istniało już w samych Noldorach? Tak jak z wewnętrznej niezgody Feanara na powtórne małżeństwo ojca i niechęci do braci przyrodnich (ale mieszczącej się w granicach normy) wyrosła za sprawa Melkora nienawiść?
    I jak wyobrażali sobie Noldorowie tych następców? Czy nie było lekkim szokiem dla nich przekonanie się, że te istoty tak im ustępują i są brzydsze? Co ciekawe, nigdzie nie ma wzmianek, poza paroma przykładami, w których pewną rolę grają też motywy osobiste (Thingol, Daeron, Saeros/Orgof, Maeglin), o niechęci do ludzi. Czy ich wyczekiwano? Czy reakcje takie jak bohatera tej opowieści były częste? Czy po prostu nie zawracano sobie głowy takimi problemami?
    Co mi się podoba bardzo w Twoich tekstach, Miriel. Zwracasz uwagę, że rzeczy, o których się nie myśli, ale które są. Pierwszą reakcją jest: „no tak, zawsze o tym wiedziałam/łem, ale że też tego nie zobaczyłam/łem!”. Pytania niezadane, płynące z samego tekstu legendarium. Tak, jakbyś pokazywała dobrze znana rzecz z innej perspektywy i w innym oświetleniu. I te ozdobniki, pięęękne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Może to tak jest, że sama nie znalazłam odpowiedzi na pewne pytania, więc próbuję wyobrazić sobie, jakie mogą być odpowiedzi. Myślę, że jednoznacznych i ogólnych odpowiedzi nie ma, mogą być tylko odpowiedzi jednostkowe, indywidualne - a więc rożne, z zależności od tego, kto odpowiada. Ja akurat nie sądzę, by całe szczepy elfów podzielały te same poglądy, sądzę, że odczucia i poglądy poszczególnych elfów były bardzo zróżnicowane, tak jak ich marzenia i odbiór otaczającego świata... Myślę, Żabko, że także na Twoje pytania można dać różne odpowiedzi i wiele z nich być może byłoby prawdziwych. Czy zetknięcie się elfów z ludźmi było dla tych pierwszych szokiem? Może zadziwieniem? Niezrozumieniem? A może rozczarowaniem?... Zawsze jednak myślę o Finrodzie, który wierzył, że w ludziach jest nadzieja.

    OdpowiedzUsuń
  5. żabie kumanie13 lutego 2010 20:03

    Scena spotkania Finroda z ludźmi jest piekna. On ich najpierw usłyszał, spotkał niespodzianie i ukryty, przygladał się tym dziwnym istotom. i cos w nich wtedy zobaczył, czego chyba żaden z Eldarów poza nim (a przynajmniej opowieści o tym nie wspominają), zawsze zastanawiałam się, czy nie było to coś, czego i sami ludzie w sobie nie widzieli? I tak, odpowiedzi mozna być dac rózne i wszystkie byłyby prawdziwe - oba ludy były dla siebie wielką zagadka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak jak Zair napisała - jakie to bolesne. Ten kontrast pomiędzy oczekiwaniem a tym, co jest. Choć chciałabym wierzyć, że Ardy nie spotkał los Ziemi i Następcy okazali jej dość troski.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja - patrząc z punktu widzenia, że dawna Arda to jest dzisiejsza Ziemia - mam nadzieję, że Następcy mimo wszystko jednak okażą jej jeszcze choć odrobinę troski, zanim nie będzie za późno...

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabrzmi to gorzko, ale mam kłopoty z uwierzeniem w to.

    OdpowiedzUsuń