Deep inside the silence staring out upon the sea
The waves are washing over half forgotten memory...

Wiersze

Burza w Nan Elmoth

Chłopcze w mroku narodzony, burza idzie,
grzmot Manwego się przetacza ponad nami,
tak wysoko, wyżej niż najśmielsze liście.
Chodź, nim zmokną twoje włosy, ukochany.


W kuźni cieple cię przytulę, synku miły,
o dalekich miastach elfów ci opowiem,
gdzie się w tęcze rozbijają wody strugi,
a blask słońca barwi okna witrażowe.


A tu chmury deszczem ciężkie wolno płyną,
wilgoć skrapla się z powietrza w dłoniach liści,
szalem szarym woda gna po pniach ku ziemi.
Zobacz synku, kropla wpadła w palenisko...


Powiedz mamo, tam, gdzie niebo jest szerokie,
tam, gdzie gwiazdy nie wplątują się w gałęzie,
czy tam drzewa w świetle nie są zbyt samotne?
A czy krew tak samo w ogniu syczeć będzie?

***

Maeglin

Białych murów miasta koronkowe blanki.
Po zwężeniu źrenic - Gór Okrężnych szarość.
Uderzenia skryte pięści o kamienie
głuchym dudnią dźwiękiem.


Dłonie jasne, bielsze od dręczonej ściany
i rzeźbione piękniej niźli miasta wieże.
Czyż więc jego fea w cieniu Zła poczęta
biel ich skazić mogła?


Gdy obcasów obcych stukot na dziedzińcu
falą się odbija lęku w jego oczach,
echo wpada, raniąc - niczym noża ostrze,
w puste chore serce.


Ono jest głębokie, jak przepastne fosy,
tak jak Gondolinu są wysokie mury,
każdy wspomnień obraz, dźwięk, uczucia drgnienie
w nim w milczeniu ginie.


Tam, tunelem ciemnym zimnych stopni schodów,
schodzi on - Maeglin - w swego serca głębie.
Coraz niżej, szuka tam zbutwiałych szczątków
martwej swej miłości.

***

Moja Nerdanelo

Pozwól bym duszę w miłości ukoił
w twych ust wilgoci i w ciała miękkości
rdzawymi włosy owiązawszy dłonie
chciałbym w tętniącej zanurzyć się toni


W zamglonym lustrze oczu się zagubić
odurzyć smakiem zapachem twej skóry
więc me ramiona trzymaj rąk swych siłą
bom znaczyć gotów jej biel pręgą siną


Zakryj mi usta spragnione - niech ogień
ten co mi zasnąć i śnić nie pozwala
ten co rozpala do bólu - przygaśnie
zduszony nagłą utratą powietrza


Szeptaj niech słowa się czule ułożą
na oczach lśniących i sercu płonącym
i wodą słoną spokojną rozgrzaną
zgaś oddech szybki od niecierpliwości


A potem utul jak gdybym był dzieckiem
jak niegdyś spałem w objęciach Mirieli
gdy pierwszy świat był jej źrenicy kręgiem
gdy światło piłem z jej przesłodkich piersi

***

Przestroga dla Belega z Doriathu

Strzeż się serca Atanich płomienia,
w drzazgach mokrych skrzesanego ognia,
chociaż burzy podmuch go zabija,
żarem z głębi żywe pali drzewa.


Myśli skrywasz za tęsknoty płaszczem,
z bólem patrzysz na ich życia trudy,
a ich dusza ledwie spięta z ciałem,
rwie się myślą poza kręgi Ardy.


I spojrzałeś w sny ich pełne lęku,
cierpliwością chciałeś los ich zmienić,
siłę dałeś dłoni swych i łuku
lecz ich wyrwać nie zdołałeś śmierci.


Gdy dojrzałeś zimny dreszcz, co ludzkim
ciałem wstrząsnął, je przytulić chciałeś...
Otworzyłeś serca ciepły azyl,
tworząc więzy ponad świata prawem.


Lecz ich dusze od przeznaczeń mocy
są silniejsze, ty ich dróg nie pojmiesz,
Gdy za głosem ich podążysz, zginiesz,
ułomności ludzkiej ostrzem pchnięty.

***

Lúthien tańcząca

Do napisania tego wiersza zainspirowały mnie ilustracje Ninquelen:
"Luthien" i "In Neldoreth".

Do muzyki swej duszy
Lúthien piękna tańczyła
pośród woni upojnych
ziół w półmroku trujących.


Stóp jej w liściach szelesty
pieśnią grały zieloną
i powietrze gęstniało
od oddechów traw mdlących.


Oczy od gwiazd jaśniejsze
- krople soku Silpionu -
odwróć Vardo zazdrosna
od ich blasku swe myśli.


Taur-na-Neldor szumiący
uniósł dłonie bukowe,
światła gwiazd się rozprysły
w jej ramionach zroszonych.

***

Przemiana świata

Świat się zagiął w kulę nieskończoną
i iść po niej dni śmiertelnych starczy
zatrzasnęło się niebo zgrzytem skobli
nad chmurami, które w potrzask wpadły


Zwiedzić mogę, zanim Dar się skończy
cztery rogi tej klatki okrągłej
drogi krzywe jednak się spętliły
więc śmierć tnie je na części nierówne


Dłonie wznoszę ku zamkniętym Kręgom
ręce krótkie zbyt, by wyrwać gwiazdy
bo inaczej trzy chociaż bym skradła
i wprawiła w koronę, i grzałby
mnie gwiazdozbiór mój na czole własny

***

Pieśń Lindarów z Zatoki Eldamaru
Lindalírë Eldamaro

Łabędzie łodzie płyną w świetle odległych liści Laurelinu,
Eldarów żagle w dali mgielnej na falach błyszczą seledynu.
Ilmenu perły – rozpalone Silpionu krople – rozświetlają
rozległe plaże wygładzone palcami Ulma, lśniące blado.


Błękitnych płócien dłonią smukłą dotknąłem, w liny zaplątaną,
klejnoty z pluskiem wpadły w lustro, w ukwiałów liście, żółwi stado.
W głębinach pyłu obłok wzniosły, zalały złotą łuną sale,
podłogi – w płytach koralowych opale szkliste układane.


Jak strzały w głębię, w słone płetwy posłane elfim długim łukiem,
z pokładu lekko się zsunęły, zbudziły plemię Króla Źródeł.
Wingildi wyszły rozbłyskując z pałaców, więc im skłońmy głowy
– Błogosław nam, o Wielki Ulmo, zielonym płaszczem otulony.


Zabłysły lampy w roślin splotach, beryle w hełmach Falmarínich.
Wioślarzy z łuską w zmokłych włosach delfiny kołem otoczyły.
Rozbrzmiały głośno Ulumúri Salmara ponad wód przypływem,
Załkało w dłoniach ciało lutni, zalśniły flagi z Wilwarinem.


Sylwetki na tle nieboskłonu żeglarzy zlękłych, zasłuchanych,
w balladach Władcy Valinoru, zaklętych w muszlach, fletniach białych
– ujrzałem w glorii Malinaldy – Lindarów z godłem srebrnoskrzydłym,
Valarze, usłysz głos pochwalny, nie pozwól, byśmy się zgubili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz