Nagle została tylko postać dziewczyny, a wszystko dokoła zniknęło. Stałem wciąż naprzeciw ukochanej, lecz otaczało nas delikatne światło gasnącej Laurelin. To już nie było wspomnienie, lecz wytwór mojego umysłu. Nigdy nie widziałem, by patrzyła na mnie z takim smutkiem.
– Jest miłość – jej głos, delikatny szept, brzmiał jak szmer liści poruszanych wiatrem.
Jest miłość, nie „czym” jest lub „jaka” jest. Tylko proste stwierdzenie, słowa silne jak zaklęcie.
Jest miłość – tak jak wiele innych rzeczy, które przyjąć można lub odrzucić. Które mogą dać szczęście, jeśli tylko pomyśli się, że jest to możliwe. Ale z moim sercem działo się coś, co, mimo lęku przed utratą ukochanej, nie pozwalało mi zmienić decyzji o odejściu z Valinoru. Inna namiętność, silniejsza, wzywała, bym poszedł z synami Finwëgo do Wschodnich Krain, gdzie założymy nowe królestwa i ustanowimy nowe własne prawa – wysnute z naszych serc i umysłów, na naszą miarę, a nie na miarę Potęg. Będą to prawa, według których będziemy żyć na miarę naszych słabości i talentów. Dla tej wizji szybciej biło mi serce.
Lauriel wyciągnęła w moją stronę rękę. W lekko rozwartej dłoni jaśniało ciepłe światło.
Milczałem, niezdolny do żadnego ruchu.
Deep inside the silence staring out upon the sea
The waves are washing over half forgotten memory...
The waves are washing over half forgotten memory...
28 listopada 2010
13 listopada 2010
Hísiwë - 7.
– Czy wszystkim książętom noldorskim ciemność rozum odebrała, Hísiwë synu Enyalwëgo? Czy raptem synowie synów tych, których zaprosili Valarowie, nie noszą już wspomnień słów o Ziemiach pod Czarnym Niebem? Gdzie mądrość, którą was Ilúvatar obdarował, skoro gotowi jesteście wzgardzić gościną łaskawych gospodarzy?
– Wybacz, Anwasérë – podniosłem głowę. Chciałem mówić spokojnie, ale głos mi drżał z podniecenia, tak że wyrywały mi się słowa zbyt śmiałe, niż przystoi mówić do ojca mojej narzeczonej. – Ale czemuż ty ze swoją rodziną chcesz zostać w tym ciemnym Tirionie, w Amanie zatrutym ciemnością i jadem? Gdzie twoja lojalność? Wszak wszyscy książęta naszego ludu...
– Milcz! – krzyknął Anwasérë. – Widać młodzi są jeszcze synowie Finwëgo i brak im roztropności, jak i ich synom, i biada naszemu ludowi, skoro miast pielęgnować mądrość tych, którzy tu niegdyś przybyli, chce budować nowe Tiriony, pozbawione rozsądnych fundamentów. Ale ja też jestem ojcem i moje dzieci winne są mi posłuszeństwo, nie jesteśmy też bezrozumnymi ćmami, co lecą za świetlistym obrazem przedstawionym wam przez syna Míriel!
Czułem, jak złość i wstyd barwią mi policzki, lecz zaraz uświadomiłem sobie, że nie widać tego w bladym świetle płomyka. Zaraz też spojrzałem na Lauriel, a słowa jej ojca ledwie docierały do mnie przez szum tętniącej krwi. Lecz dotarł do mnie ich sens. A więc zostają. Wszyscy. I ogarnęła mnie rozpacz i odebrała mi wszystkie siły.
– Wybacz, Anwasérë – podniosłem głowę. Chciałem mówić spokojnie, ale głos mi drżał z podniecenia, tak że wyrywały mi się słowa zbyt śmiałe, niż przystoi mówić do ojca mojej narzeczonej. – Ale czemuż ty ze swoją rodziną chcesz zostać w tym ciemnym Tirionie, w Amanie zatrutym ciemnością i jadem? Gdzie twoja lojalność? Wszak wszyscy książęta naszego ludu...
– Milcz! – krzyknął Anwasérë. – Widać młodzi są jeszcze synowie Finwëgo i brak im roztropności, jak i ich synom, i biada naszemu ludowi, skoro miast pielęgnować mądrość tych, którzy tu niegdyś przybyli, chce budować nowe Tiriony, pozbawione rozsądnych fundamentów. Ale ja też jestem ojcem i moje dzieci winne są mi posłuszeństwo, nie jesteśmy też bezrozumnymi ćmami, co lecą za świetlistym obrazem przedstawionym wam przez syna Míriel!
Czułem, jak złość i wstyd barwią mi policzki, lecz zaraz uświadomiłem sobie, że nie widać tego w bladym świetle płomyka. Zaraz też spojrzałem na Lauriel, a słowa jej ojca ledwie docierały do mnie przez szum tętniącej krwi. Lecz dotarł do mnie ich sens. A więc zostają. Wszyscy. I ogarnęła mnie rozpacz i odebrała mi wszystkie siły.
Subskrybuj:
Posty (Atom)