Deep inside the silence staring out upon the sea
The waves are washing over half forgotten memory...

19 marca 2010

Rilyanárë - 13.

I siedziałem sam przy bramie. Obok mnie skórzana torba z kawałkiem chleba zawiniętym w lnianą serwetę i dwoma jabłkami. Cień obszedł mnie dookoła, wydłużał się teraz, jakby wspiąć się chciał na zbocze góry. I myślałem wciąż o Telerich. Wciąż od ponad dwustu lat.

Pierwszych kilkadziesiąt lat było rozpaczliwym, prawie pozbawionym snu i odpoczynku koszmarem, szlochem, zagłuszanym polowaniem na obrzydliwe stwory Nieprzyjaciela. A one mnożyły się w całym Beleriandzie, tak że ziemia ta z początku napawała mnie obrzydzeniem, niczym padlina, którą toczy robactwo. I tylko łzy łykane bezgłośnie i bez drgnienia twarzy – wciąż paliły mnie solą. Wydawało mi się, że gorzki ich smak czuję całym wnętrzem. Więc klinga wykuta przez Curufinwëgo Fëanáriona lśniła – na ile mogła pod ciężkim i ciemnym niebem Endoru, brudna od czarnej posoki. I każdy chlust orkowej krwi towarzyszył każdej łzie, lecz piłem te łzy, jakby miały mi dodać sił, jakbym ze studni Vardy je zaczerpnął, bo ból serca był jedyną rzeczą, jaka mi pozostała i jedyną, jaką przekuwać mogłem na siły i na nienawiść. Więc zabijałem. Choć noc trwała nieprzerwanie, a dziś policzyłbym jej dwa razy po dwanaście lat walki – za każdego z zabitych Telerich napoiło ziemię wielu ze sług Morgotha.

Lecz nie ma takiej ceny, która by zadośćuczyniła choć jednej kropli krwi Eldara. I choć mięśnie twardniały z każdym obrotem gwiazd, a dłoń trzymała jelec, niby gałąź drzewa, co stalową obręczą żywych włókien owija się wokół skały, to dusza płakała bezustannie, chcąc wyrwać się z ciała. Lecz nie wracałem. Bo wiedziałem, że tam też już nie ma światła. Nie ma już Światła w Domu.



When the silence beckons
And the day draws to a close
When the light of your life sighs
And love dies in your eyes
Only then will I realise
What you mean to me...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz