Deep inside the silence staring out upon the sea
The waves are washing over half forgotten memory...

23 września 2010

Hísiwë - 3.

Po jakimś czasie i ja opuściłem komnatę. Z korytarza skręciłem w prawo i ruszyłem ku południowej stronie zamku, minąłem wejście do głównej wieży, aż dotarłem do Wielkiej Sali Turgona. Górny rząd okien rzucał blade światło na przeciwległą kolumnadę. Na zdobionych herbami słupach opierał się, ciągnący się wzdłuż zachodniej ściany, balkon z poręczami wyglądającymi niby przeplatające się gałęzie młodych drzew. Szedłem środkiem po kamiennej mozaice. Pod moimi stopami białym marmurem błyskały gwiazdy wprawione w czarny kamień.

Stamtąd, prowadzony czyjąś tęsknotą, wyczuwaną sercem, skręciłem w boczny korytarz o niskim suficie. Stąd korytarze prowadziły do komnat wykutych w skale, o którą opierało się to skrzydło zamku. Im dalej szedłem, tym coraz większy mrok mnie otaczał. Na tle ciemnej ściany odznaczały się, inkrustowane srebrem i marmurem, odrzwia. Nagle zrozumiałem, dlaczego się tu znalazłem. Na podłodze, oparty o drzwi, siedział Maldan. Z głową lekko pochyloną na jedno ramię, zdawał się wpatrywać w ścianę naprzeciwko. W prawie zupełnej ciemności jego oczy jaśniały takim blaskiem, jakby wpatrywał się w koronę Drzewa podczas jego Pełni. Zatrzymałem się niedaleko. Powoli usiadłem naprzeciwko. Na ramiona i piersi spływały mu włosy – jaśniejące lekko pasma. Pojedyncze nitki czepiały się muru za nim. Jego źrenice powoli, bardzo powoli się przesuwały, jakby śledził coś wzrokiem. Spał.

2 komentarze:

  1. Uprzedzałaś, że tu, w tym miejscu, będzie sączył się smutek, ale... Czasem jest zbyt wyrazisty, kładzie się cieniem na czytającym.
    To dowodzi tylko tego, że jest to dobrze napisane, że porusza pewne struny, że jest żywe. tylko, że dowód dowodem, a mnie ogarnia smutek na myśl o elfach. Czy one, po opuszczeniu Amanu, już nigdy nie potrafiły się cieszyć? Nie umiały już odczuwać radości tak w głębi serca?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiewiórko, Ty już to czujesz, a to przecież początek tego wspomnienia. Elfowie umieli się cieszyć pięknie, radośnie jak dzieci, ale jednocześnie towarzyszył im nieopisywalny, nigdy nie odczuwany przez ludzi smutek. Tak gdzieś napisał o tym Tolkien, albo podobnie, jednak nie mogę teraz tego znaleźć. A Wygnańcy szczególnie czuli się opuszczeni, jakby zawieszeni poza losem Ardy, a może właśnie niepewni swojego losu. Coś wybrali, lecz tym samym utracili bardzo wiele. Te czasy, o których piszę, nie są bardzo odległe od opuszczenia Amanu.

    OdpowiedzUsuń