Deep inside the silence staring out upon the sea
The waves are washing over half forgotten memory...

3 kwietnia 2010

Rilyanárë - 16.


Skierowałem się od razu do naszych pokojów, już na korytarzu ściągnąwszy mokrą tunikę. Rainil poszedł do naszej głównej sali, by od lampy wciąż palącej się na środkowej ławie zapalić małą oliwną lampkę. Gdy otworzyłem drzwi do komnaty, ciemność stanęła przede mną, nieprzenikniona i prawie że namacalna.

Czy to chłód nocy przejął mnie dreszczem, czy lęk?

Od ścian ciemnego korytarza odbił się stłumionym echem śpiew, smutny i tęskny.

Jak dobrze, że nie jestem tu sam, pomyślałem, w tym obcym świecie, w którym światło nie oznacza bezpieczeństwa, w którym nie ma Ogrodów Snów Lóriena, gdzie można by skryć się i uleczyć duszę.

Gdy stałem tak, znów zagubiony w obrazach i tęsknocie, nagle mój cień, urósłszy u mych stóp,  czarną plamą skoczył prosto w komnatę.

I gdy serce zamarło we mnie, rzucone we wspomnienia walk w ciemności, ledwie stłumiłem krzyk w gardle. Ale w tej samej chwili zrozumiałem, że to Rainil stoi za mną z lampką w ręku. Mój cień zaś drżał na tkanym bogato arrasie wewnątrz komnaty, niby kryjąc się wśród drzew tkanych złotymi nićmi...

Odetchnąwszy z trudem, przeszedłem przez próg. Rainil cicho zamknął za nami drzwi, postawił na stole lampkę i zapalił zaraz od niej kilka świec. Rozstawił je tak, by oświetlały całe pomieszczenie. Zmyłem sól z ciała wodą z misy i się przebrałem. Wyszedł, po jakimś czasie wrócił z dzbanem wina rozcieńczonego wodą i koszykiem owoców.

I gdy siedziałem na brzegu łóżka wpatrzony w cienie na ścianach, podszedł i delikatnie wyjął mi z ręki srebrny grzebień. Potem równie delikatnie rozplótł mój warkocz, by pasmo po pasmie rozczesywać włosy.

Wybacz mi, przyjacielu – usłyszałem w głowie jego myśli – lecz nie moje słowa wypowiedziane dziś na plaży cię uderzyły, a twój strach przed wspomnieniami cię złamał.

Bo żywe są obrazy wspomnień i krew w nich rozlaną, wciąż ciepłą czuję na dłoniach – odpowiedziałem, również nie wypowiadając na głos ani jednego słowa.

Milczał. Słyszałem tylko cichy szelest własnych włosów przesuwających się przez zęby grzebienia.

Spróbowałem odszukać odpowiedź, lecz zamknął przede mną swój umysł. Nie przestał jednak mnie czesać, a ja, pod dotykiem jego dłoni, która w ślad za grzebieniem przesuwała się po włosach, uspokoiłem się.

Po jakimś czasie odłożył grzebień. Choć sam nie śmiałem podnieść oczu, wiedziałem, że na mnie patrzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz